Co można zrobić, kiedy twoje plany na górskie wędrówki nie wypalają ze względu na opad świeżego śniegu? Proste! Ja poleciałam sobie helikopterem. I to nad Kananaskis, moim okiem, jednym z najfajniejszych rejonów Gór Skalistych.
Jak to jest zobaczyć góry z góry? Dotychczas mogłam się tego dowiedzieć wchodząc jedynie na jakiś szczyt. Ale stało się i to — pierwszy raz w życiu leciałam helikopterem! Oczywiście wybrałam sobie do tego jedną z najpiękniejszych możliwych scenerii, Kanadyjskie Góry Skaliste.

Ten post będzie klasykiem z gatunku „obejrzeć ładne obrazki”. I słusznie, przewijajcie bez poczucia winy, że nie wgryzacie się w tekst. Bo nie zamierzam pisać o śmigłach ani silnikach w helikopterze.
Dlaczego warto przelecieć się helikopterem nad Górami Skalistymi?
Po pierwsze, fajnie jest się przelecieć helikopterem. Tak ogólnie, w życiu. A zawsze to lepiej lecieć nad Górami Skalistymi niż na festiwalu w Radomiu. Żartuję, w Radomiu przecież nie ma festiwali. Ogólnie wniosek taki, że raczej korzystnie jest wybrać jakieś nietuzinkowe miejsce na swój pierwszy lot.
Po drugie, wiele miejsc w Górach Skalistych nie jest ot tak dostępnych. I nawet żeby zacząć niektóre wędrówki trzeba się tym helikopterem przetransportować. No jak mus to mus. A tak serio, to w krótkim czasie i właściwie bez żadnego wysiłku serwowane masz jedne z lepszych widoków, jakich możesz się naoglądać podczas całego wyjazdu do Kanady. Musisz jedynie nieco zaszastać zielonymi.
Ja zawsze podchodzę do tego w ten sposób, że co jak co, ale na dobre wspomnienia, nowe doświadczenia, fajne rzeczy i ładne widoki zawsze warto wydawać. Jak to mówią, to ten moment, kiedy wydajesz, ale stajesz się bogatszym.
Coś w tym jest.

~ $300 CAD
CENA
30 minut
CZAS TRWANIA
bardzo duża
WIDOWISKOWOŚĆ
Canmore
GDZIE?

Prawda jest taka, że ja początkowo w ogóle tego nie planowałam. Ani nie brałam pod uwagę nigdy lotu helikopterem. Decyzja pojawiła się dość spontanicznie.
Jak widzicie na obrazkach, góry były pokryte dość solidną warstwą śniegu. To był bowiem świeży opad. Tak wyszło, że nie było zalecane chodzić na żadne wędrówki wysokogórskie. Bo akurat śnieg. A i mi buty przeciekały.
A prawda obiektywna jest też taka, że i trochę wystraszyliśmy się ataku niedźwiedzia. Tak, obszar obok naszego docelowego hike’u był zamknięty, bo niedźwiedź zaatakował ludzi. I druga prawda obiektywna — najnormalniej w świecie trochę mi się nie chciało. Ameryka rozleniwia. Wszystkie punkty widokowe są ulokowane niemal na parkingach. Człowiek tak się przyzwyczaja, że potem jest dramat.
Skoro nie hike, to co? Helikopter. Pojechałam do biura Alpine Helicopters. Zapytałam się, czy mają miejsca, co i jak. Były miejsca. Na początku byłam zdecydowana na najkrótszą opcję. Potem chciałam na troszkę dłuższą. No i w końcu pani mnie namówiła na najdłuższą wtedy dostępną, 30-minutową.
„Widać lodowce, no i podlatuje się pod Mt. Assiniboine”
Oczywiście nie mogło skończyć się inaczej. Kanadyjski Matterhorn chciałam zobaczyć, ale wizja trekkingu mnie przerażała. Opcja dla leniwych wygrała. A i wesołym plusem było usłyszeć jak obsługa próbuje wyczytać moje nazwisko. Kiedy czekałam w malutkiej poczekalni i czytali nazwiska, by się zbierać, przygotować do lotu, nagle usłyszałam: „Wiesh…gshzzzaaachhh…” i od razu wiedziałam, że to ja. Lecę!


Jak się leciało helikopterem?
Moje wrażenia? W sumie to mało pamiętam, bo byłam w lekkim szoku, potem skupiłam się na zdjęciach, a na koniec zrobiło mi się niedobrze. Daję zatem odpowiedź na pytanie, czy może się zrobić niedobrze od lotu helikopterem? Tak, może.
Wszystko pięknie, ale bez aviomarinu nie wytrzymałabym kolejnych 10 minut, zatem będę pewnie jednym z niewielu ludzi, którzy cieszyli się, że coś takiego jak lot helikopterem trwało, ale też bardzo się cieszyli, że się jednak skończyło.
Ziemia. Trochę ulga.
