MENU
Lifestyle / Poradnik / Słowenia / Włochy

Vanlife, czyli o podróży kamperem w Dolomity

Jak żyć w kamperze? Czy prowadzenie kampera jest trudne? Czy każdy może to zrobić? Na co zwracać uwagę? Co z tym całym vanlife? Opisuję wszystko z mojego małego punktu widzenia, jak wygląda takie małe życie w drodze i pomieszkiwanie w aucie. Wszystko z dozą historyjek z Dolomitów i naszej jesiennej podróży.

Na tą podróż cieszyłam się niesamowicie. Byłam nieziemsko podekscytowana, ponieważ niemal od zawsze marzyłam by wybrać się w jakąś podróż kamperem. To nie instagramowa inspiracja (choć to też), a głównie wielkie marzenie z dzieciństwa.

Moja koleżanka z klasy, w podstawówce, razem z rodziną, w każde lato, pakowali się do kampera i jechali do Chorwacji. Była to dla mnie wtedy taka magiczna wizja. Już wtedy wydawało mi się, że musi być to fantastyczny sposób na zwiedzanie i jeżdżenie po świecie. Wszystko, co potrzebujesz masz ze sobą, a przed tobą tylko wolność.

Kamper, Dolomity

Kamperowa, dziewczyńska ekipa

Słowa wstępu

Przede wszystkim, dla kogo jest ten wpis? Dla każdego, kto zawsze marzył o podróży kamperem lub vanem, ale z jakiś powodów tego nie zrobił. Ze strachu? Z braku owego pojazdu? Jak zatem temu zaradzić? Również dla wszystkich, którzy marzą o własnym vanie, ale też z różnych powodów na to jeszcze się nie zdecydowali.

W naszym wypadku było to bardzo niespodziewane. Siedziałyśmy sobie w Norwegii knując o podbojach świata. Że fajnie by było w Dolomity, że w ogóle kamperem to by było prze-super. I nagle z ust Ewy padły magiczne słowa.

„Mój tato ma kampera. Mogę zapytać”

Byłam tak podekscytowana, że zapomniałam o całym świecie. Nie do końca wiedziałyśmy w tamtym momencie czy do tego dojdzie. Choć przeczucie mi podpowiadało spokój w tej sprawie, czyli miało się udać — i jak widzicie — udało.

Vanlife, kamper

Przygotowanie 

Muszę przyznać, że dla mnie przygotowania czegoś w taki namacalny sposób to wielka ekscytacja wewnętrzna. Uwielbiam widzieć realny efekt pracy. Jak coś się zmienia, jak coś powstaje. Przygotowanie kampera, pomimo że okraszone ścieraniem pleśniejących naleciałości, pajęczyn i temu podobnych, bardzo mnie cieszyło.

A już najbardziej cieszył efekt finalny. Oczywiście. To takie zwieńczenie ekscytacji i pełna satysfakcja z wykonanej roboty. Czułam się trochę jak w Pimp my ride (ktokolwiek pamięta ktokolwiek wie).

Pomimo, że tym razem było to tylko sprzątanie, to i tak dało mi to perspektywę tego, że tak naprawdę bardzo wiele można zrobić samemu przy takim pojedzie, czy to kamper, czy van. Nagle namacalnie mogłam zobaczyć, że to nie jest jakaś technologia z kosmosu — choć oczywiście swoje trzeba wiedzieć i wiele przemyśleć, żeby nie było jakiś kaszalotów konstrukcyjnych (do wielorybów nic nie mam, ale brzmienie słowa kojarzy mi się z dyplomatycznie mówiąc wpadką, osobiście używam w takim znaczeniu).

Jeśli tylko wyłoży się dużo czasu, sił, chęci i trochę grosza — w zależności, co dokładnie chcemy zrobić — to da się wszystko. I to całe wszystko, to nie jest magia, tylko przemyślane rozwiązania ze zwykłych materiałów.

Czyszczenie kampera

Czyszczenie kampera

Sprzątanie kampera

Szykowanie kampera

Przy tym całym rozruchu przygotowań i sprzątania, moją uwagę przykuł narciarz. Ewidentnie doklejony. Po całym tripie, gadałam sobie z Jaśkiem, i tak wspominam o tym narciarzu. Że taki fajny.

„Ah tak! Bo ten kamper to trochę stał. Tak stał na podwórzu, aż raz piorun strzelił w drzewo i to drzewo spadło na kampera. I przygniotło go.”

Cóż, nigdy nie jest za późno by dowiedzieć się jakiś anegdot o pojeździe, którym właśnie się przejechało kawałek Europy. Ale narciarz zdecydowanie był moim ulubionym elementem designu.

Sprzątanie kampera

Czy trudno prowadzić kampera?

Kamper jest poniekąd jak każde inne auto. Większe. I więcej rzeczy tłucze się w środku na każdym zakręcie czy wyboju. Nieraz słyszysz garnki, talerze czy sztućce przewracające się po szafkach i szufladach. Zasada pierwsza — nigdy nie zostawiaj nic na blatach. Co więcej, warto przyłożyć się do stabilizacji wszystkiego w środku. Jeśli aluminiowy kubek będzie się obijał o ściankę szafki przez całą drogę to oszalejesz. Duże płaskie powierzchnie do stawiania rzeczy się totalnie nie opłacają, zajmują miejsce i kuszą by zostawić na nich graty. Zatem, powierzchnie płaskie do ograniczenia i schowania.

Z mojego niewielkiego doświadczenia powiedziałabym, że typ auta narzuca wolniejsze tempo poruszania się. Nie zadriftujesz na zakręcie, bo wiesz, że wyleci konserwowa wraz z kiszonymi z szafki, a za nimi wszystkie muesli-bary, które kitrasz w każdej możliwej przestrzeni pomiędzy słoikami i puszkami. A jak już musisz awaryjnie zahamować to może skończyć się bardzo boleśnie również dla pasażerów. Biodro Ewy może nam coś o tym powiedzieć.

Teraz rozumiem każdego kierowcę kampera, który guzdrze się na drodze. To wcale nie jest tak, że my, oni, nie chcą jechać szybciej. Czasem po prostu się nie da.

Krótka historia (nie)szczęścia

Muszę przyznać, że mam wyjątkowe szczęście do prowadzenia pojazdów, w których nagle się coś psuje. Ewa zaś, zdradziła nam, że ma szczęście do czekania na pomoc drogową pośrodku niczego. Razem nasze szczęścia się skumulowały.

A tak swoją drogą, to prawda z tym szczęściem do prowadzenia pojazdów, w których nagle coś się psuje. Nie tym razem, ale mój najbardziej zamrażający krew w żyłach moment, kiedy poczułam, że hamulec nie działa. Jak potem się okazało urwała się linka od hamulca. Tak jak w tych wszelkich filmach akcji o pościgach, poczułam taki moment adrenaliny, bo naciskam hamulec i jakoś tak nic się nie dzieje. To chyba najgorsze uczucie, kiedy jedziesz pewną prędkością i wiesz, że nie zahamujesz. Mechanik jak to zobaczył zrobił oczy jak arbuzy. Innym razem zepsuł się gaz i to na środku pustyni w Iranie. Także nie wiem czy coś mnie zdziwi.

Tym razem popsuła się skrzynia biegów.

Chodziła trochę na wyrywki. Ostatecznie dwójka odmówiła posłuszeństwa i w pewnym momencie nie dało jej się wrzucić za żadne siły. Pan z warsztatu w Cortinie zabawił się z nami w kalambury pokazując płaską drogę do domu. Nie ma górek.

„Monti? No no no!”

Vanlife, kamper

Ogólnie perełek odnośnie prowadzenia tego auta jest cała masa. Zatrzymywanie się co jakiś czas, bo chłodnica się przegrzewała i takie tam, „drobiazgi”. Wspominam teraz z uśmiechem, choć pamiętam swój stresik na drodze.

— Na przodzie muzyka wam niepotrzebna
— Ale jak to? Muzyka to podstawa na roadtripie
— Tam trochę głośno chodzi silnik… Zobaczycie!

Ostatecznie muzyki nie słyszałyśmy ani na przodzie ani na tyle. Ale grała cały czas. Ponoć.

Moc to podstawa

Prowadząc wielkie auto poza faktem, że oczywiście musisz brać pod uwagę jego rozmiar (o tym za chwilę), to musisz wziąć pod uwagę jego wagę, moc i możliwości. I to jest coś, czego nie wzięłyśmy pod uwagę i dało nam ostrą lekcję pokory już na samym początku.

Kamper, problemy

My kończyłyśmy (często) właśnie tak; „Animal”

Zapakowałyśmy wszystko, co chciałyśmy, a nawet więcej. Bo było miejsce. Bo mogłyśmy. Tak jakby. Wzięłyśmy rowery, slackline, śpiwory, masę jedzenia, puszki, woda, wszystko było. Auto, którym się poruszałyśmy to zabudowany na kamper Fiat Ducato 1.9 TD (ten silnik ma 82-90KM z tego, co sprawdziłam), ważący sam w sobie ponad 3 tony. Nie trzeba raczej dodawać, że razem z nami, wypełnionym zbiornikiem wody i całym naszym bagażem ważył więcej.

Co i jak z mocą silnika?

Zrobię teraz proste wyliczenie, które niestety ujawnia moją głupotę o decyzji pojechania takim autem w góry.

Zakładając, że wszystko ważyło 3,5 tony, czyli 3500 kilo, przy 82-90 KM mamy przelicznik, że na 1KM przypadało 40 kg! Uznaję za cud, że w ogóle wjechałyśmy na jakąkolwiek górkę.

Bagażnik na rowery, kamper

Raz odczepiałyśmy rowery i dwójka z nas jechała rowerami by odciążyć kamper; nie zaskoczę Was mówiąc, że zmianę w wadze i mocy było delikatnie czuć…

Choć nie ukrywam, czułam, że chwila moment i byłyśmy blisko od stoczenia się w dół. Modliłam się tylko by nie dochodziło do konieczności hamowania lub zatrzymania się na jakimkolwiek podjeździe. Każde potencjalne zatrzymanie się na drodze wiodącej do góry równało się bardzo dużej możliwości stoczenia się w dół. Hamulce przy takiej masie też działają na inną skalę. Byłam obsrana po uszy.

Dodam tylko, że średnio w osobówkach na 1KM przypada około 5-10 kg, zaś w sportowych od tylko około 1-2 kg. Oczywiście sprawa inaczej rysuje się przy ciężarówkach. W takich pojazdach silniki potrafią mieć nawet ponad tysiąc koni mechanicznych, określona jest też ładowność. Nie mniej jednak kamper to trochę taka maleńka ciężarówka, jakby nie było ponad 3 tony to naprawdę dużo. I to czuć bardzo podczas jazdy.

Moc i waga to podstawa. Dlatego upewnij się, że to czym jedziesz ma odpowiednie proporcje względem twoich podróżniczych zamiarów. O ile taka moc silnika jest dostateczna (nie rewelacyjna, ale wystarczająca) na płaskie drogi przy małym załadunku, tak na górki, z dużym ładunkiem jest jak samobój. Mierz siły na zamiary i nie idź na żywioł, jak myśmy poczyniły.

Szczerze, uważam, że to było bardzo głupie z mojej strony. W chwili decyzji wyjazdu jednak nie patrzyłam na to na zasadzie „ale co złego może się stać?”.

parking Lago di Landro, Dolomity

Jeśli kiedykolwiek będziecie brać pod uwagę kupno kampera lub vana i będziecie myśleć o własnej budowie małego domku na kółkach, urządzeniu kuchni, łóżka itd. — bierzcie pod uwagę wagę. Nie pakujcie wszystkiego na siłę. Minimalizujcie, co możecie.

Zwrotność i rozmiarówka?

Jednego byłam pewna. Nie będę mieć problemu z tym, że auto jest duże. Nie będzie stanowić dla mnie problemu zaparkowanie czy wszelkiego rodzaju ruchy. Manewry kocham całym sercem. I właściwie tak też było.

To, co było też bardzo zacne to fakt, że wyższe położenie siedzeń z przodu i widoczność drogi jest po prostu fantastyczna z perspektywy kierowcy kampera czy vana.

Wybór dróg

Duże auto równa się mniejsze możliwości — w pewnym sensie. Większym autem nie wjedziesz wszędzie. Wcześniej musisz zaplanować parkingi, nie wszędzie zawrócisz, wszelkie tunele czy mosty, wjazdy do garaży stanowią potencjalne zagrożenie wysokością (bo możesz nagle uwalić kawałek dachu). I jak się okazuje jest naprawdę wiele dróg, na które nic powyżej 3,5 tony nie może wjechać. Często nie wjedziesz na drogę widokową, bo jest zbyt wąska, kręta i za stroma.

I powinnyśmy to wiedzieć zanim pojechałyśmy do Logarskiej Doliny na Słowenii przez Bad Vellach. Jednak człowiek mądry po szkodzie. Potem nie zawsze dało radę uniknąć serpentyn, jednak, gdy tylko był wybór by uniknąć górskiej drogi, przejazdu przez przełęcze to starałyśmy się wybierać zawsze mniejsze zło.

Jeszcze inną kwestią, że tam gdzie są drogi płatne, musisz wziąć po uwagę, że za kampera prawdopodobnie zapłacisz więcej. Dla przykładu wjazd na Tre Cime, który i tak sam z siebie jest drogi, bo dla osobówki kosztuje 30 euro, tak na kampera było to ponad 40.

Cortina, Dolomity

ZALETY

WOLNOŚĆ

To chyba oczywiste. Jedziesz niemal wszędzie, gdzie zechcesz. Albo, gdzie możesz. Ten plus razem z kolejnym nadrabia wszystkie minusy. Wolność nie ma ceny.

DUŻA SAMOWYSTARCZALNOŚĆ

Oczywiście wiele zależy od tego, co mamy, czego nie mamy, ale dobrze przemyślane zapasy, rozwiązania dają dobre pole na dość sporą samowystarczalność. Przez ten fakt często też stajesz się bardziej zaradny. Bo musisz.

MINIMALIZM

Nagle pozbywasz się całego zbytku i widzisz jak niewiele rzeczy tak naprawdę potrzebujesz. A po chwili zastanowienia, zauważasz, że nawet to, co masz to nie wszystko jest potrzebne, a jedynie przyczynia się do zrobienia czegoś bardziej komfortowo, łatwiej.

DUŻA SAMOWYSTARCZALNOŚĆ

Oczywiście wiele zależy od tego, co mamy, czego nie mamy, ale dobrze przemyślane zapasy, rozwiązania dają dobre pole na dość sporą samowystarczalność.

MINUSY

  ZUŻYCIE PALIWA

Wielkie i cięższe auta będą więcej palić. Niektóre palą jak smoki. Dlatego wręcz zacnie jest poruszać się takim autem wolniej, mniej, bardziej ekonomicznie myśleć o trasie, co oczywiście już minusem nie musi być.

ŁATWY ŁUP?

Niestety kampery czy vany są dużo łatwiejszym łupem dla złodzieja niż mieszkanie i przynajmniej z tego, co czytam zostać okradzionym z auta jest dużo częstsze niż z mieszkania. Inaczej też rysuje się sprawa ubezpieczenia. Wiadomo, (raczej) nie okradną auta, kiedy jesteś w środku, ale czy nie wystarczy spacer po mieście, hike czy wyjście na plażę?

  WIECZNE ROBOTY PRZY VANIE

Pojazd o ile mobilny i fajny, to zawsze jest coś do zrobienia. To napełnić wodę, to naprawić uszczelkę, to opróżnić kompost itd. Im większa samowystarczalność, tym więcej spraw do ogarnięcia.

DOSTĘPNOŚĆ INTERNETU

Jeszcze nie spotkałam się z jakimś niesamowitym rozwiązaniem dla internetu w drodze. Jest się zazwyczaj uzależnionym od lokalnych kart sim oraz wifi w przy-drogowych knajpach.

OGRANICZENIA

Nie wszędzie wjedziesz, nie wszędzie zaparkujesz, czasem przejazd będzie droższy. Trzeba wziąć pod uwagę, że o ile nie jest to takie częste, ale jednak kampery mają pewne ograniczenia.

Lago di Landro, Dolomity

Lago di Landro, Dolomity

Obudzisz się z pięknym widokiem… chyba?

Trochę mit. Obudzisz się z pięknym widokiem, tylko jeśli uda ci się w takim miejscu zaparkować.

O ile miejsce będzie wolne i jeśli w ogóle się zdecydujesz. Ostatecznie wybierzesz bardziej strategiczny punkt. Bliżej toalety.  Nawet jeśli toaletę w aucie masz. Prawdopodobnie zechcesz ograniczyć jej używanie do minimum konieczności, ale o tym za chwilę.

Albo zaparkujesz po prostu tam, gdzie już poczujesz, że nie możesz dalej jechać. W większości krajów jednak musi to być jakiś parking.

Spanie w kamperze

Realia budzenia się w kamperze

Może gdzieś w najdzikszych miejscach, oddalonych od głównych dróg, od popularnych destynacji jest to łatwiejsze i bardziej dostępne. Przyznam, że kocham taką dowolność zatrzymywania się wszędzie w Omanie i Norwegii. Jednak w krajach Europy Środkowej nie do końca to tak działa. Miejsce musi być wyznaczone, bo w najgorszym wypadku dostaniesz słony mandat. Kończysz na tym, że budzisz się z widokiem na tiry lub BP. Może krzaki w najlepszym wypadku.

Inaczej też sprawa wygląda, gdy masz ograniczony czas na wyjazd i brak zaplanowanych miejsc na postój. Wtedy zazwyczaj starasz się zajechać jak najdalej w jak najkrótszym czasie (chyba, że podróżujesz w rytmie slow travel i bardziej cenisz spokój podróży niż ilość zobaczonych miejsc).

Vanlife, kamper

Vanlife, kamper, szykowanie jedzenia

To nie jest tak, że zawsze stajesz w jakimś paskudnym miejscu. Zdarza się i tak, że myślisz, że parkujesz na jakiejś dziwnej skarpie, a rano wita cię widok na zatokę, dolinę, góry. Takie sytuacje też miałam. Dzieją się jednak dużo rzadziej niż parkowanie w miejscach strategicznych.

Jednak z większą ilością czasu, lepszym researchem, przygotowaniem, wszystko się da. Czasem trafi się łut szczęścia. Parking idealny, z toaletą (raz się trafił nawet z pralką!), bieżącą wodą, pięknymi widokami i bez ludzi. W tempie podróżowania jakim porusza się większość jest to jednak rzadsze niż częstsze.

Przestrzeń życiowa

Jeśli chodzi o przestrzeń życiową to raczej oczywiste jest to, że jest ona mocno zminimalizowana. Każdy mniej skoordynowany ruch może skończyć się strąceniem czegoś, nabiciem się na coś i tak dalej. Oczywistość.

Przywitaj chaos

Mentalnie trzeba się nastawić na rozpierdol. Dosłownie. Że wszystko leży wszędzie, że prawdopodobnie będziesz szukać rzeczy po milion razy, bo to utknie gdzieś między tym a tamtym, albo spadnie i niechcący kopniesz, wsunie się pod fotel i znajdziesz po roku razem z niedojedzonymi skitelsami.

Pranie i ręczniki będzie się suszyć autentycznie wszędzie, jeśli wcześniej nie przemyślisz jak rozwiązać ten patent. Będzie zbierać się wilgoć, wszystko będzie mokre i śmierdzące. Będziesz chciał otworzyć okna, to zrobi się zimno i tak w kółko. Ostatecznie kończysz ze skarpetami i gaciami zblokowanymi szybami, które mają się suszyć na wietrze podczas jazdy.

W małych przestrzeniach wszystko wygląda jak mały grajdoł. I nieistotne jest jak bardzo jesteś zorganizowany, porządny czy cokolwiek z tej kategorii. Bajzel będzie ci towarzyszył niezależnie czy tego chcesz czy nie.

A tuż przed ruszeniem wszystko będzie lądowało w zamknięciu bez organizacji. Byle nie turlało się po samochodzie w czasie jazdy. Plus na nowo wypakowywanie wszystkiego, kiedy tylko potrzebujesz. I pakowanie. I jeszcze raz.

Życie w kamperze

Vanlife, kamper

Vanlife

Co tak naprawdę potrzebne jest w kamperze?

Oczywiście to kwestia nieco indywidualna, ponieważ każdy ma inne priorytety i wytrzymałość. Bo też coś idzie zawsze kosztem czegoś.

Chcesz więcej udogodnień? Licz się ze stratą przestrzeni i większą wagą. Chcesz mieć jak najmniej? Prawdopodobnie będziesz uzależniony od znajdywania konkretnych miejsc, z toaletą, prysznicem. Nie pomyślisz o ogrzewaniu i dobrej izolacji to zmarzniesz w nocy. Rozstaw okien będzie wpływać na cyrkulację powietrza. Co zrobić by wilgoć się nie zbierała, by powietrze nie stało? Nie zamontujesz zadaszenia z boku auta? Prawdopodobnie jak zrobisz postój w pełnym słońcu to najzwyczajniej w świecie się ugotujesz. Nie pomyślisz co zrobić z praniem, mokrymi czy brudnymi ciuchami? Będą się walać po kamperze i śmierdzieć.

I tak dalej.

Lago di Landro, Dolomity

Co dla mnie byłoby najważniejsze?

Uważam, że na dłuższą metę w sumie żadnego aspektu dobrze jest nie pominąć.

O dziwo nawet toalety i jakże luksusowo brzmiącego prysznica. Choć na ten luksus machnęłabym się tylko w wypadku, kiedy w vanie spędzasz dużo czasu, kiedy podróż trwa dłużej niż 3 tygodnie. Za każdym razem szukanie łazienki jest naprawdę nieco denerwujące. Kiedy już zdecydujesz się na toaletę i prysznic, warto przemyśleć ile litrów wody ze sobą zabierasz. Czy masz filtr na wodę pitną? Jak wygląda sprawa grzania wody, jej ciśnienia? Jeszcze uszczelnienie! I napełnianie, jak rozwiązać, by było łatwo, by móc monitorować stan wody? Plus trzeba przemyśleć zbiornik na wodę brudną.

Zaś bazową komfortu będzie odpowiednia izolacja całości, cyrkulacja powietrza, system grzewczy i chłodzący oraz elementy dające cień, również na zewnątrz. Dalej mamy kwestie kuchni, gazu, zlewu, miejsca na naczynia i jedzenie, lodówkę. A jak lodówka i reszta sprzętów to co z energią? Ładowanie? Panele słoneczne?

Dobra, lista rzeczy do przemyślenia i organizowania w kamperze jest długa, a im dalej w las tym robi się dłuższa.

Z mojego niecnego, krótkiego micro doświadczenia widzę jak bardzo ważne jest miejsce w samym vanie. Żeby mieć gdzie usiąść, jak ugotować, ogarnąć wszystko. Bo i nie zawsze pogoda dopisuje i czasem w takim aucie trzeba trochę posiedzieć.

Nam najszybciej kończyła się energia elektryczna. Nie korzystałyśmy z łazienki, bo uszczelka w prysznicu przeciekała, a toaleta była nietknięta od czasów nowości. Również dość szybko przepełniał nam się zbiornik na wodę brudną, zaś mimo, że w zwykłym zbiornikiem myłyśmy jedynie naczynia, to woda skończyła się dość szybko. Taki kamper to notoryczne myślenie o wielu czynnikach podstawowych.

Lago di Landro, Dolomity

Lago di Landro, Dolomity

Lago di Landro, Dolomity, Kinga

Lago di Landro, Dolomity

Lago di Landro, Dolomity

Podsumowanie

Mimo mojej głupoty to teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek zapragnęłam mieć taki swój dom na kółkach. Być obywatelem drogi i każdego miejsca, nie być zależnym od nikogo poza własnymi chęciami i możliwościami jechania dalej.

W obecnym czasie, niezbyt wesołym dla wszystkich (hello pandemio 2020) moim jednym z największym poprawiaczy humorów jest oglądanie filmów, jak to ludzie przerabiają większe vany na małe domki na kółkach. I jak to tymi vanami jadą na podbój Norwegii, Stanów czy innych pięknych miejsc.

Czysta rozkosz dla marzycielskiej duszy. By pomarzyć sobie, że pewnego dnia to i ja będę przycinać deski, wiercić dziury i marzyć o tym, w jakie to miejsca pojadę dalej.

A na koniec jeszcze dodam, że prowadząc kampera czy vana możesz z wielkim, sążnym uśmiechem machać do innych mijanych vanowiczów. I oni odmachują! Jesteś od tego momentu już częścią tej magicznej społeczności.

Vanlife, kamper
Autor

Nazywam się Paulina. I robię zdjęcia. Dużo zdjęć. Jestem zakochana w Północy. Uwielbiam być w drodze, ale czasem też fajnie się zatrzymać. Nawet na dłużej. I poznać, choć trochę wnikliwiej. Lubię podróżować intensywnie, a jednocześnie bez pośpiechu.