MENU
Lifestyle

2020, czyli nowy początek

2020 rok i podsumowanie. Tak jak i wielu, po chwili namysłu mogę powiedzieć, że ten rok wcale nie był taki zły. Myślę, że był trudny. Czasami nawet bardzo. Ale, rozłożę go trochę na kawałeczki i przypomnę sobie, co się właściwie działo.

Z jednej strony chce się napisać, że wszystko było do dupy i postawić kropkę. Ale nie mogę tak powiedzieć. To byłoby kłamstwo.

2020 roku raczej nie da się do niczego nam znanego porównać. To był taki trochę chaos. Informacyjny przede wszystkim. To było wiele bólu, zawodu, płaczu, stresu, niedopowiedzeń, niewiadomych, wiele zrujnowanych żyć, zdrowia, biznesów, często dorobku życia. Strasznie współczuję wszystkim, którzy stracili bliskich, podupadli na zdrowiu, bądź stracili pracę. Jest to do dupy, i jest to napewno najtrudniejsze oblicze tego roku. Wiele z tych rzeczy przydarzyło się też i mi, więc to nie jest tak, że mknę po tęczy mówiąc, że ten rok nie był taki zły.

Bo zły nie był. Ale dobrym też bym go nie nazwała. Był zupełnie inny.

Tromsdalstinden i Fjellheisen, Tromsø
Góry w okolicy Tromsø; pierwszy dzień słońca po 2 miesiącach bez światła. Fot. Ewa Serwicka

Skrót wydarzeń (nikomu niepotrzebny, ale…)

Początek roku zaczął mi się całkiem zacnie. Zaczęłam w pełni korzystać z uroków Arktyki wraz z powrotem słońca. Naoglądałam się zorzy za wszystkie czasy, wytuliłam psiaki, jeździłam psimi zaprzęgami, pojeździłam na nartach (tym samym wypełniłam swoje postanowienie z poprzedniego roku), pływałam po arktycznych fiordach, spotykałam renifery, łosie i wiele więcej. Ogólnie bajka. Arktyka w najpiękniejszym wydaniu, piękne widoki, przyroda, przygoda, przyjaciele, odwiedzinki, bajlando.

Ognisko, z zorzą
Oczekiwanie na zorzę, Laponia

Jak to jednak bywa, nie może być kolorowo zbyt długo. I tu pojawia się — sami wiemy co — to straszne słowo na „p”. Jeden kontrakt na pracę akurat się skończył a kolejny został anulowany wraz z zamknięciem turystyki. Pożegnałam oszczędności (i perspektywy na stworzenie nowych), zalążki jakiejkolwiek fizycznej formy, przejadłam masę stresu i zmartwień. Dodatkowo, okazało się, że mam bakteryjne zakażenie układu oddechowego. O pomoc było ciężko, bo jak jednym z objawów był kaszel to znalezienie lekarza wiązało się z cudem. Ostatecznie się udało, ale tym samym przez miesiąc byłam na antybiotyku. Bakterie atypowe to straszne dziadostwo.

Ale! Ostatecznie, po odpowiedniej dozie gorących czekolad, lekkich filmów i kocich przytulankach, podwinęłam rękawy i stwierdziłam, że biorę ten swój los w swoje ręce jakkolwiek będę potrafiła najlepiej. I zawalczę. Nie uda się? Trudno. Ale przynajmniej spróbowałam.

Skandynawia zimą
Tromsø, Kvaløya

Ziarno nadziei

I co się stało? Najpierw super projekt i fantastyczna ekipa, jakby to rzec — mój vibe. Sabina, Alina, Olympus, Panek, Izerki, Dolny Śląsk. Po drodze jeszcze spotkaliśmy Maćka i Adriana. Widzieliśmy perłowe chmury, zjedliśmy najlepsze na świecie naleśniki w Chatce Górzystów, piliśmy niedomoczoną herbatę, znaleźliśmy opuszczone koncertowisko w mrocznym lesie, objeździliśmy możliwie wiele jeziorek, czyli w skrócie — było super.

I z tejże wyprawy powstał taki oto krótki filmik, który wszyscy kręciliśmy, a ja posklejałam.

„W zasięgu wzroku” zrealizowany dzięki Olympus Polska, Urban Monkey & Panek Car Sharing

Rozczulam się w tym roku w tym podsumowaniu nad każdym wyjazdem, ponieważ było ich tak niewiele. Ale też dzięki temu doszłam do kilku wniosków, które tliły mi się gdzieś tam z tyłu głowy. W końcu umiem je sprecyzować.

O ironio w tym roku, roku lockdownów, odwiedziłam dwa nowe kraje, w których nigdy wcześniej nie byłam — mowa tutaj o Szwajcarii i Finlandii (choć w Finlandii byłam jedynie w lapońskiej dziczy i to po ciemku, choć w sumie idąc tym tropem stanęłam też stopą w Szwecji). I z tą Laponią to jeszcze w czasach przed-pandemią. Udało mi się też na chwilę zajechać do Francji.

Aurora borealis, Arktyka

Północna Norwegia

Co prawda jeszcze nie pojawiły się żadne posty (nie mam do czego odsyłać) ale czuję, że Północną Norwegią to ja dopiero zaczęłam się upajać i wcale nie mam dość. To bezgraniczne piękno uzależnia. Nie wiem jak, ani kiedy, ale będzie go więcej w moim życiu.

Szwajcarskie Alpy

Szwajcaria

W końcu! Po tylu latach! I to w jakim stylu! Z National Geographic Polska i Moja Szwajcaria. Udało mi się dotrzeć do Szwajcarii po raz pierwszy. Bez owijania — jestem zachwycona. Już wiem, że chcę Szwajcarii więcej. Jest tam absolutnie wszystko, co uwielbiam i cenię. Z tego wyjazdu również powstał film.

Góry Izerskie, Sama przez świat, Olympus Polska

Izery

Jedne z najbardziej niesamowitych gór w Polsce. W sumie nie czujesz się tam aż tak bardzo jak w górach. Te przestrzenie to jedno z najzimniejszych miejsc w Polsce. Odwiedziłam je w końcu ponownie po latach, i to w jak zacnym gronie!

Alaskan huskies, dogsledding
Alaskan Husky, Arctic Adventure Tours, Tromsø, Norwegia

Podróże i 2020

Mimo wszystko rekordowo mało podróżowałam. Ale! Nie tylko ze względu na pandemię. Mój sposób podróżowania mocno się zmieniał i to już właściwie od kilku lat.

Zamiast latać jak szalona, marnować godziny na lotniskach i w samolotach, zaczęłam jeździć w dany region na dłużej, a przygody starałam robić się jak najbardziej lokalne, na miejscu, w którym się znalazłam. Tak było w wypadku Omanu, czy wielu miejsc w Norwegii. Staram się maksymalnie zwiedzić ile mogę, okolicę, najbliższe atrakcje, ewentualnie wszystko co osiągalne dla 2-3 dniowych roadtripów. I powiem Wam, że naprawdę uwielbiam ten sposób podróżowania. Daje mi on czas, i spokój, i mogę ujrzeć wiele obliczy danego miejsca. Z większą pewnością powiedzieć, że naprawdę znam dane miejsce. Jest to naprawdę sposób, który mi osobiście pasuje najbardziej, w którym czuję się najlepiej i stąd też stało się dla mnie pewne w duchu, że chcę mieć własnego vana.

Plus do tego dochodzi świadomość nielatania. Nie jestem specjalnym fanem latania to raz. Ale czuję się przede wszystkim lepiej z faktem, że staram się pomniejszać swój osobisty ślad węglowy (choć jest to kropla w morzu, wierzę, że kropla do kropli to morze tworzy właśnie). Choć to nie jest tak, że nie latałam wcale, bo i owszem. Jednak z roku na rok starałam się loty ograniczać. W 2020 roku w samolocie byłam zaledwie raz.

Cieszę się z tego, czuję też z tego powodu swoją małą dumę.

Alaskan Huskies, dogsledding, Arctic Adventure Tours, Tromsø
Psie zaprzęgi w okolicy Tromsø, Norwegia (Arctic Adventure Tours)
Husky puppies, Arctic Adventure Tours
Husky puppies, Arctic Adventure Tours
Husky puppies, Arctic Adventure Tours

Podróżnicze plany

Moje podróżnicze plany na 2021? Szczerze? Lokalne, bliskie, sporadyczne. Nie zamierzam nigdzie latać (chyba, że będę musiała). Nie tylko w 2021, ale ogólnie, mam nadzieję, że nie będę musiała już latać. I szczerze, trochę nie wierzę, że to piszę, ale naprawdę tak czuję. Chciałabym uniknąć latania. Choć dopuszczam do siebie, że może mi się odmienić, tak jak kiedyś pragnęłam latać wszędzie, tak teraz jest totalnie odwrotnie. Jak to mówią „Tylko krowa zdania nie zmienia„.

Za to mam inne podróżnicze cele, które wymagać będą nieco dłuższych przygotowań i pracy, by wcielić je w życie. Wierzę, że się uda, i że to tylko kwestia czasu. I jak już się tak stanie, to podróż będzie moim domem.

Sama przez świat
Sabina, Sama przez świat i Urban Monkey Juice
Izery, Olympus Polska

Blogowa kiszka

Blog skończył w tym roku 5 lat! Kurka, czas szybko leci.

Przyznaję, ten rok nie był najbardziej obfitym rokiem w posty na moim blogu. Jeszcze zimą i wiosną nadrabiałam jakieś zaległości z Krainy Fiordów, pokombinowałam nieco, nadałam mu nową formę (znowu!) i w sumie jeszcze nie skończyłam dostosowywać wszystkich postów do nowego wyglądu. Dlatego wybaczcie, jeśli coś gdzieś się rozjeżdża, pracuję nad tym (powoli).

Noc polarna, Arktyka


Od kwietnia nie pojawiło się tu nic. Takie czasy, biorę to na klatę. Lecz podsumowanie roku musi być. Nawet — ba, szczególnie — tego roku nie ominę. Bo, po pierwsze, jest to rok wyjątkowy. A po drugie, to moja własna kapsuła czasu i nie pogrzebię w czeluściach roku 2020 mojej małej tradycji, która trwa znacznie dłużej (i podziękuję sobie później). Ja bardzo lubię wracać do postów, zdjęć, filmów z przeszłości, bo to daje niesamowitą perspektywę i strasznie pobudza uczucie wdzięczności.

Tromsø, Marcin

O ile traktuję to wszystko jako ciągłość, to i tak, dla mnie takie podsumowania mają niesamowitą wartość. Są dla mnie bodźcem, są dla mnie weryfikatorem, nauczycielem wdzięczności i pokory — pokazują, że wiele, to po prostu kwestia czasu.

Noc polarna, Arktyka

Pisanie postu podsumowyującego rok zazwyczaj zaczynam zawsze od przeczytania postu sprzed roku. W tym wypadku, tego z 2019 roku, który nazwałam sobie rokiem norweskim. To taki pamiętnik trochę. Bo czasem w takich wpisach uwzględniam swoje cele. I fajnie jest zobaczyć ile z nich udało się zrealizować, co się zmieniło i jak.


W sprawie blogów, blogowania, ale ogólnie całej twórczości internetowej, czuję, że moje podejście zmieniło się. Również tutaj. Mocno trawiłam w sobie w tym roku pytania, po co w ogóle to robię? Dlaczego robię to tak? Wiele blogów, które obserwowałam i bardzo lubiłam, z biegiem czasu, po prostu powoli zgasły. Stało się po prostu życie. Już nie ten cup of tea. I to normalne.

Zmieniają się cele, priorytety, narzędzia. My się zmieniamy. Świat też się zmienia. I pewnie już to usłyszeliście, przeczytaliście — i nie zapominajcie — że jedyne pewne, to właśnie zmiana.

To gdzie ten nowy początek?

I w tym miejscu, po tym patetycznym wstępie, chcę powiedzieć, że absolutnie nie mam zamiaru znikać. Wręcz przeciwnie. Mam pomysły i chęci na ich realizację. W tym roku udało mi się również tchnąć w siebie pierwszy bodziec odwagi, by je wszystkie rozpocząć.

I tak, ja już zaczęłam.

Blog nie znika. Spoczywa tu masa mojej pracy i wiedzy, i wygłupów, i wspomnień.

Ale myślę, że zmieni się to jak na nim postuję. Dojdą też inne formy, jedne niby oczywiste, drugie nieco mniej, ale o tym — w swoim czasie.

Chantelka
Chantel, Tromsø

„Każdą wielką zmianę poprzedza chaos”

– Deepak Chopra
Tromsø, Norwegia
Renifer
Ice Domes
Nowy Rok 2020
Sylwester i Nowy Rok 2020, z Chantel, Ewą i Rolfem

Aspekty nowe (i zmienne) w 2020


Gwiazdy i astrologia

Spędzając zimę w miejscu, gdzie przez 2 miesiące na nocne, rozgwieżdżone niebo, widując nań zorzę — nakierowało mnie to na rozmyślenia, o niebie i kosmosie właśnie. Chciałam wiedzieć więcej. Zaczęło się od zorzy. Potem doszła cała reszta. Gwiazdy, planety. Chciałam znać zarówno tą naukową stronę, jak i każdą inną. I to właśnie ta inna strona mnie zaintrygowała najmocniej. Byłam zdumiona jak trafnie opisuje mnie mój dokładny kosmogram. Mój księżyc w byku, ascendent we lwie i słońce w wodniku, i cała reszta, wszystkie niuanse i aspekty. Choć wiele osób nie traktuje jej poważnie, z drugiej strony niektórzy przypisują jej aż za wiele, staram się wyciągnąć z tego swoje własne spostrzeżenia. I wiecie co? Mam z tego niesamowitą radość. Bo mam wrażenie, że rozumiem więcej, na swój sposób. Przede wszystkim o sobie i dla siebie.


Przeprowadzka

Takiego obrotu spraw nie spodziewałam się chyba aż do momentu, kiedy faktycznie to się wydarzyło. Miałam być w Norwegii, mieszkać, pracować. Pandemia zagoniła mnie do Polski i nagle pojawił się dość nieoczekiwany pomysł, by spróbować poszukać pracy w moim — powiedziałabym, że pierwszym — fachu, czyli fotografii i filmie. Znalazłam kilka ofert, które mi odpowiadały, przygotowałam staranną aplikację, wysłałam i dostałam pracę. Taką, stałą. Nie sezonową. Coś zupełnie nowego, coś, czego podskórnie bardzo potrzebowałam. Przyznam, że powoli byłam zmęczona przeprowadzkami co sezon. Miesiąc po otrzymaniu odpowiedzi znalazłam się już w nowym miejscu. Piszę do Was teraz z niemieckiego Schwarzwaldu, w którym jestem od sierpnia.


Nowe (stare) odkrycia

Kwarantannując stwierdziłam w pewnym momencie, że chcę jak najwięcej przetestować siebie, swoją osobowość, talenty, cokolwiek. Zrobiłam chyba absolutnie każdy test jaki znalazłam. Od MBTI (ponownie), poprzez Enneagram, OCEAN, Gallupa, Redbull Wingfinder, the 5 love languages, aż po numerologie i dokładne kosmogramy. Wyniki wszystkich testów pokazały jedno — znam siebie. Żaden z wyników mnie nie zaskoczył, wszystko dokładnie wiedziałam, czułam, to było takie niby oczywiste — głęboko wiem jaka jestem, ale czasem o tym zapominam. Trochę na nowo odkryłam swoje talenty, mocne i słabe strony, jak rozwijać je pozytywnie. Miałam z tego olbrzymią frajdę. I wciąż mam, szczególnie patrząc na memy o INFP (i jak bardzo trafne są, hah).

Grøtfjorden, Kvaløya
Grøtfjord, Kvaløya, Norwegia; jedno z najpiękniejszych miejsc koło Tromsø
Renifery, Kvaløya, Norwegia
snowshoe hike, Kvaløya
Janek i Diana; szykujemy się na hike w rakietach śnieżnych
snowshoe hike, Kvaløya
Snowshoe hike, Kvaløya

Dbałości, życzenia i postanowienia, nie tylko na rok


Języki obce

W 2020 roku udało mi się osiągnąć ponad 200 dni ciągłości na Duolingo w robieniu lekcji. I o ile lekcje w tej aplikacji są w miarę okej, do podtrzymania jakiegokolwiek kontaktu z językiem, tak stwierdzam, że do nauki średnio się nadaje. Jedynie jako dodatkowe narzędzie. Zmieniam taktykę, i — dalej — będę uczyć się języków obcych. Mam nadzieję, że tym razem bardziej sukcesywnie.


Miłości do siebie

Chcę jeszcze bardziej przyłożyć się do tematu miłości, dbałości i czułości do siebie samej. Do zadbania o siebie mentalnie i fizycznie. Tak wiele jeszcze do zrobienia w tym, a jednocześnie jak wielkie postępy od ostatniego razu! I wiem, że będzie jeszcze lepiej.


Forma

Myślę, że możemy uzgodnić, że w każdym roku, każdy, niezależnie od posiadanej formy, zawsze chce nad nią popracować? Czy ją zdobyć, czy utrzymać. Forma, ćwiczenia i tak dalej. Stały element krajobrazu postanowień i życzeń. Niech to stanie się stałym punktem życia po prostu. Bo i jest, ale czasem nie do końca tak to traktujemy.


Więcej odwagi

Ogólnie czuję się dość odważnym człowiekiem, mimo wszystko. A jednocześnie w kilku tematach czuję się wciąż bardzo zlękniona. Życzę sobie, by te moje lęki, obawy, strachy przełamać.


Działanie

Znacie powiedzenie, że lepsze zrobione niż perfekcyjne? Ja też. Co więcej, spróbuję faktycznie uczynić je mantrą. Postaram się nie spinać aż tak, nawet jeśli coś nie będzie perfekcyjne (choć wiem, że część mnie będzie i tak ciągnąć to w stronę, by zrobić wszystko najlepiej jak można, albo i jeszcze bardziej).


Wytrwałość

I tak samo jak z odwagą. Ogólnie potrafię wytrwać, potrafię czekać. Ale też (niestety) potrafię przyłapać się na zniecierpliwieniu, a wtedy — bez szybkich efektów — łatwiej się poddaje.

Davos Klosters, Szwajcaria

„Ty się nigdy nie poddajesz. Jak nie wpuszczą cię drzwiami, to wejdziesz oknem”

mała dygresja: MOJA JEDNA Z ULUBIONYCH PODRÓŻNICZYCH HISTORII, GDZIE MOJA NIECHĘĆ DO PODDANIA SIĘ BYŁA DOŚĆ WYSOKO, TO TA, GDZIE W IRANIE, NA WYSPIE KESZM, NIE ODPUŚCIŁAM BY ZOBACZYĆ STARS VALLEY. CO TO BYŁY ZA PRZEBOJE!

Takie słowa usłyszałam kiedyś od mamy. Wielokrotnie muszę sobie o tym przypominać. Czasem sobie przypominam właśnie te momenty, kiedy czułam taką siłę właśnie, tego niepoddawania się — choć mogę zmylić, bo ja strasznie przeżywam porażki, smęcę i takie tam — w skrócie źle to wygląda, ale w głębi ducha już szykuje plan odwetowy.

I trochę tak czuję, nawet nie tyle co na rok, ale na nadchodzące lata.

Szklarska Poręba

Niewspomniane

Są jeszcze trzy rzeczy (okej, jest ich więcej, ale skupmy się na trzech), o których chciałam wspomnieć, ale nijak mi się to trzyma całej reszty, i najnormalniej w świecie nie wiem, gdzie te informacje wcisnąć. Nie musiałabym, ale chcę.

Po pierwsze poczucie obowiązku ekologii.

I to takiej holistycznej, nie tylko tam, gdzie mi wygodnie. Coraz bardziej (co myślę można odczuć, jeśli się to czyta) czuję nie tylko potrzebę, ale wręcz obowiązek do bardziej ekologicznego podejścia w absolutnie każdej strefie życia.

Nie żebym nigdy tego w żaden sposób nie praktykowała, czy nie starała się, bo i owszem. Ale, naprawdę jest tak wiele momentów, gdzie tak naprawdę bezmyślnie produkujemy masę odpadów, zanieczyszczeń, z drugiej strony tak olbrzymie jest marnotrastwo, pusty konsumpcjonizm.

Co więc robię? W tym roku dla przykładu, poza 2 parami skarpetek, rękawiczkami i jedną bluzą, nie kupiłam ani jednej sztuki odzienia. Na codzień sukcesywnie ograniczam mięso do minimum, obecnie jest to około 1-2 razy na miesiąc (wyjątek stanowił dla mnie wyjazd do Szwajcarii). Woreczki foliowe zamieniłam na szmaciane. Obecnie ograniczam transport spalinowy, gdzie mogę jeżdżę rowerem. Głosuję i popieram tych, którym dobro natury, przyrody tej planety nie jest obojętne, na tych, którzy będą w stanie masowo, globalnie coś zmienić.

Tego jest więcej.

Dumpster diving
dumpster diving

W tym roku uskuteczniłam również dumpster diving. Przyznaję, że bardziej mnie pociągnęła za tym ciekawość niż cokolwiek innego. Jednak przeraziłam się widząc ile jedzenia jest totalnie marnowane. To jest dużo bardziej niż koszmarne.

Jak bardzo beznadziejnie nam, jako ludziom, wyszedł ten fakt, że w krajach bogatych jedzenie się wyrzuca, a w krajach biednych ludzie głodują?!

Jeśli ktoś myśli, że na takich śmietnikach jest syf, to grubo się myli. To jest jedzenie w całkiem dobrym stanie. Worek cytryn i jedna przygnita, ale wyrzucone wszystkie. Bo to worek, siatka. Czasem o losie na śmietniku zadecydował tylko przygnieciony kartonik, opakowanie. I całe masy chleba. Bo i tak kolejnego dnia nikt już go nie kupi.

Płakałam.

I żeby nie było, że jestem tylko mocna w gębie. Nie miałam oporów wejść do „śmietnika”, grzebać w poszukiwaniu rzeczy wciąż nadających się do spożycia. Co więcej, z owych znalezisk mieliśmy wiele super posiłków.

Druga sprawa, co ja teraz w ogóle robię?

Otóż, tak jak wspomniałam wcześniej, byłam nieco zmęczona przeprowadzkami co sezon. Pakowanie wszystkiego, zmiana, i tak co kilka miesięcy. Kochałam to, ale też potrzebowałam chwili wytchnienia. I to wytchnienie przybyło. Tak jak również wspominałam, przeprowadziłam się i pracuję w moim zawodzie.

I robię takie rzeczy.

Coś miałaś pisać?

Na koniec jeszcze mały spojler co do książki. Ponieważ w zeszłorocznym podsumowaniu roku wspomniałam o takowej. Że piszę. To jest aktualny temat, nie myślcie sobie. Jednak muszę pojechać do źródła owego tematu, bez tego nie ukończę. Lecz! Po przeanalizowaniu poruszanych wątków, obecnym pandemicznym obrocie wydarzeń, stwierdzam, że to właśnie zadziała na plus. Bieg czasu. Mam już dużo i choćby dlatego nie ma mowy o porzuceniu tego przedsięwzięcia, ale nie mówię kiedy skończę. Bo najpierw muszę pojechać do źródła, a to nie wydarzy się prędko. A po drugie, nie chcę narzucać sobie w tej akurat kwestii presji.

Dla siebie.

snowshoe hike

Lista wdzięczności

Jestem wdzięczna za to, że ciocia z babcią przechorowały covid, i wyszły z tego.
Jestem wdzięczna za to, że mimo iż jedną pracę straciłam, to znalazłam inną, taką którą lubię.
Za to, że wciąż mogłam nacieszyć się Arktyką zanim nadeszła pandemia.
Mogłam odwiedzić nowe miejsca i poznać nowe osoby.
Oraz, że do głowy przyszły nowe pomysły, i za odwagę, że zaczęłam je realizować.

2021, jestem bardziej niż gotowa!

Autor

Nazywam się Paulina. I robię zdjęcia. Dużo zdjęć. Jestem zakochana w Północy. Uwielbiam być w drodze, ale czasem też fajnie się zatrzymać. Nawet na dłużej. I poznać, choć trochę wnikliwiej. Lubię podróżować intensywnie, a jednocześnie bez pośpiechu.